czwartek, 29 listopada 2012

100 lat, 100 lat!

Dziś są moje urodziny. Mam już 4 lata ale dorosłość nie uderzyła mi jeszcze do głowy. Nadal lubię harce, obgryzanie patyków, tarzanie się w błocie a czasami to nawet głupawka mi się przytrafia. Urodzinowa niespodzianka - to wypad nad rzekę. Uwielbiam pływać a jesienne temperatury w tym roku wprost do tego zachęcają. Potem wystarczy się tylko otrzepać i już jestem suchy. Gdybym mógł pływałbym codziennie! Szkoda, że Anka musi tyle pracować :( a swoją drogą fajnie jest być psem i nie chodzić do pracy i robić tych wszystkich głupich rzeczy, które zabierają tyle czasu.  Mogę bez umiaru wygrzewać się na słońcu, pogonić kota, powydzierać się z kumplami, być po prostu psem.


Dzięki Anka!




wtorek, 27 listopada 2012

Wyjazd na wieś

Dziś był szczególny dzień, kiedy Anka wróciła z zakupów ogłosiła: "w piątek jedziemy na wieś". Serce zabiło mi mocniej ze szczęścia, wiedziałem co to oznacza; harce, hulanki, swawole i do tego spotkam się z kumplem. Tadzio bo tak ma na imię, to frędzlowaty terier, zawsze uśmiechnięty i skory do zabaw. Z nim nie można się nudzić. Razem pogonimy kury, obszczekamy kozy na łące, krowę ominiemy z daleka, jakoś nie mam śmiałości do tych wielkich, rogatych bestii. Jak się uda wytarzamy się w błotku. Anka zrobi nam pewnie niezłe kazanie ale co tam udobruchamy ją. Popatrzyłem na Tolę bo jakoś posmutniała, no tak- ona nie jedzie. Nie potrafi dogadać się z miejscowymi kotami a Tadka to wprost nie znosi. Bardzo chciałbym żeby pojechała. Jest bowiem moją najlepszą przyjaciółką. Żyjemy pod tym samym dachem i kochamy się jak rodzeństwo (jeśli można tak powiedzieć). Nawet jeśli ostrzy na mnie pazury, zawsze jej wybaczam, przecież to ja jestem ten silniejszy i mądrzejszy. No cóż będzie na nas czekać do poniedziałku. Kiedy ten weekend, jak ten czas powoli leci!


Wsiowa łąka

poniedziałek, 26 listopada 2012

Hau, hau, psia kość!

Mieliście taki dzień, że nic się wam nie chciało, leżąc na wyrku i marząc o niebieskich migdałach? Co ja plotę, jakie migdały? O pysznej soczystej kości. Dziś właśnie był taki dzień. Nic tylko przewracałem się  z boku na bok, czasem tylko zerkając co też tam Anka wyprawia w garażu. Ponoć jakiś karmnik naprawiała, że też te ptaki nie mogły odlecieć do ciepłych krajów? Ale najlepsze w tym jest to, że przy okazji dowiedziałem się co też mi Anka szykuje na Mikołajki. No bo ja już duży pies jestem i w Mikołaja nie wierzę, dobrze wiem, że to Anka kupuje upominki. A w garażu co rusz dało się słyszeć: stuki-puki a zaraz: "au, au, psia kość!". Niechybnie kostka się szykuje. A jak tam u was, będzie Mikołaj?

Psia kość





sobota, 24 listopada 2012

Karma

No, strajk się opłacił. Karma na miejscu i to od razu dwupak!. Szamanko, że ślinka leci! Moja paczucha jest wielka jak ciężarówka, ogromna! Będzie na całą zimę. A ta po co przylazła? Pewnie myśli, że coś dostanie. Co to to nie! Ja ci nie wyjadam z miseczki, no może czasem skubnę chrupka. Za to pozwalam ci pozować ze mną do zdjęć.

Moja paczuszka
A ta po co przyszła?
O nie, nie chce się dzielić!
No chyba, że przyszłaś pozować do zdjęcia.

piątek, 23 listopada 2012

Spacer

Dziś wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują- będzie wycieczka a przynajmniej spacerek. Ostatnio Anka była zawalona pracą i muszę przyznać strasznie mnie zaniedbała. Nie byłem jej za to dłużny, z nudów zgryzłem trampki, wykopałem kilka dziur na podwórku i... nic to nie dało oprócz zdenerwowania Anki, która przecież bardzo się stara, żebym zawsze miał pełną miskę, ciepłe spanko, błyszczące futerko... ale mi wstyd. No, Anka, nie gniewaj się i przepraszam za te gumowe kurczaki, które zeżarłem w całości , one tak okropnie piszczały... nie mogłem się oprzeć. Już zgoda, co? Idziemy na spacer?


Jesienny spacer



czwartek, 22 listopada 2012

Protest głodowy

Wiem że ryby i psy głosu nie mają ale miarka się przebrała i oto jestem by zaprotestować przeciwko racjom żywieniowym. Gdzie jest moja karma; pyszniutkie, pachnące chrupki, które dostawałem co dzień! Ponoć firma spedycyjna ma jakieś problemy ale ileż można czekać? To już drugi tydzień, odkąd Anka podrzuca mi jakieś zastępcze "przysmaki", a tfu! Kasza i mięsne kawałki to co innego... tylko że Anka nie ma czasu gotować więc dostaję to coś obrzydliwego. Od dziś głoduję, nie będę nic jadł aż przywiozą moją Purinkę! No chyba, że troszeczkę spróbuję; tyci, tyci... a protest zacznę od jutra.


Może coś upoluję?